Translate

sobota, 25 stycznia 2014

Stop (^.^;)

Ostatnio wracam myślami do czasów moich początków na studiach i muszę przyznać, że czasem miałam dość zabawne sytuacje. Może wtedy takie się nie wydawały, ale z dłuższej perspektywy czasu okazują się komiczne. Dajmy na przykład moją przygodę z łapaniem tak zwanego stopa. Raz podróżowałam tak będąc w gimnazjum wraz z siostrą, starszą ode mnie jakieś półtora roku. Przemierzyłyśmy wówczas odcinek drogi liczący mniej więcej 50 kilometrów w dwóch rzutach. Pierwszy tirem, a drugi półciężarówką a la bus (w sumie nie wiem, jak to nazwać). Ok, takie małe wprowadzenie do tematu. Okazuje się, że to była moja jedyna przejażdżka w ten sposób. Co nie znaczy, że nie próbowałam powtórzyć tej rozrywki...
Będąc na pierwszym roku studiów dojeżdżałam codziennie na zajęcia albo pociągiem, albo autobusem. Mankamentem niestety było to, że musiałam się podporządkowywać ich rozkładom jazdy, które nie należały do najdogodniejszych. Raz zimą, miałam do najbliższego autobusu około trzech godzin, a panował okropny ziąb. Zdecydowałam z kolegą, że spróbujemy złapać stopa. Udaliśmy się w tym celu do charakterystycznej wysepki na wylocie miasta i czekaliśmy machając na przejeżdżające samochody. Wokół znajdowało się kilkoro ludzi, którzy także mieli nadzieję złapać okazję. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że tylko nasza dwójka starała się coś robić, a reszta siedziała na poboczu biernie oczekując. Minęła godzina i nic. Przemarzliśmy i przemokliśmy bez żadnych rezultatów, aż tu wreszcie się udało. Złapałam stopa! Samochód podjechał do nas i kierowca zapytał dokąd chcemy jechać. Otworzyłam drzwi aby wsiąść, a tu jakaś obładowana torbami kobieta wpycha się na siedzenie zamiast mnie. Pytamy grzecznie z kolegą, o co chodzi? A ona do nas, że: - Ja tu dłużej czekam! 
Zgasiła nas tym tekstem (u_u). No cóż, tak już bywa. To nas, w delikatny sposób ujmując, zirytowało. Machnęliśmy tylko ręką i zdecydowaliśmy wrócić na dworzec. Tak skończyło się nasze wspólne łapanie okazji.
Czemu przypomniała mi się ta zabawna sytuacja? Analogiczny trochę problem przeżyłam ostatnio będąc w Urzędzie Pracy. Jestem bezrobotna i staram się jakoś szukać pracy. No wiecie, wysyłam CV i je roznoszę po różnych instytucjach, ale na razie nie odnoszę żadnych sukcesów. Jednak nie o tym chciałam pisać. Chodzi o to, że pytając o staże dowiedziałam się, że mam niewielkie szanse. Argumenty były proste. Po pierwsze, przekroczyłam już dwudziesty piąty rok życia. Po drugie, nie przekroczyłam pięćdziesiątego roku życia. Po trzecie, nie jestem osobą niepełnosprawną. Czwarty argument nieco mnie rozśmieszył aczkolwiek najbardziej zirytował. Jestem za krótko na bezrobociu, co mnie odsyła na koniec kolejki do podjęcia stażu. Tak, jestem za stara, a jednocześnie za młoda, pełnosprawna i za krótko bezrobotna - nieźle co? Wtedy za krótko stałam łapiąc stopa, a teraz mam za mały staż w bezrobociu. To ta nieznaczna analogia. Paranoicznie zabawne, że aż boki rozrywa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz