Translate

czwartek, 17 kwietnia 2014

Deus mirabilis, fortuna variabilis

"Poszukuj swojego szczęścia, a na pewno będzie ci dane". Kiedyś usłyszałam coś takiego od pewnej koleżanki. Osobiście, nie jestem tego taka pewna. Wówczas również miałam podobne odczucie. Jeśli uganiamy się za czymś nieosiągalnym w danej chwili, to nie dostrzegamy niczego poza tym. A diabeł tkwi zazwyczaj w szczególe. Skupiając się na jednej rzeczy, zwykle nie zauważamy dość istotnych spraw. Mamy tak zwane klapki na oczach. 
Jedna ze słuchanych przeze mnie piosenek ma zawarte w refrenie takie oto słowa: "Nie ufaj, gdy los się uśmiecha, bo często okrutny jest. Co daje zabiera podwójnie, bo życie przekorne jest." Daje do myślenia, bynajmniej mi dał. W sumie, już wcześniej zauważyłam, że kiedy robię jeden krok do przodu, to z reguły później cofam się o dwa. Taka mała sinusoida w moim szarym życiu. Sinusoida, bo zawsze podnoszę się i ponownie idę przed siebie. Tak to już ze mną jest.


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Kącik muzyczny...

Dość niedawno za sprawką szwagra poznałam bardzo sympatyczny zespół z Mazur. Reprezentują naprawdę ciekawy rodzaj muzyki i mają fajne teksty piosenek. Oto jedna z nich, która opowiada o ślepej miłości ^^.


sobota, 12 kwietnia 2014

Moje prywatne wariactwa

Jestem dość często odstającą jednostką... Eh! Mam swoje małe wariactwa i przyzwyczajenia z dzieciństwa, których nie potrafię z siebie wyrzucić. Zamiast tego prowadzę z nimi coś na zasadzie symbiozy. A co! Wymienię co nieco... 
Kiedy jestem w gościach, nie powinno mi się podawać ptasiego mleczka albo ciastek takich jak delicje lub markizy. No, chyba że chce się mieć dość spektakularne widowisko - dosyć groteskowe. Dlaczego? Ponieważ od dziecka obgryzam czekoladę z ptasiego mleczka i podobnie jest z delicjami. Markizy odkręcam i wylizuję z nich środek. To takie moje pozostałości z dzieciństwa. 
Jest tego oczywiście więcej. Na przykład, jedząc wiśnie lub czereśnie, a o arbuzie nie wspomnę, kusi mnie by urządzić z kimś konkurs w pluciu pestkami na odległość. Jesienią ćwiczę siłę woli, mijając kupki suchych liści, bo mam ochotę w nie natychmiast wskakiwać. 
Zimą nadal ślizgam się po zamarzniętych kałużach, a cienki lód z premedytacją rozkruszam silnym tupnięciem. No i cóż to by była za zima, gdybym nie ulepiła bałwana, czy nie wskoczyła w śnieg i nie zrobiła aniołka. 
Latem plotę wianki z kwiatu koniczyny i kusi mnie, by całymi dniami wylegiwać się w trawie lub nie pomoczyć nóg w jeziorze. 
Niestety wszystko ma swoje granice, a ja dość często balansuję na ich krawędziach. Jestem jednak zdania, że od czasu do czasu powinno się nieco ubarwić swoje życie. Chwila zapomnienia i małe szaleństwa są niejako pojedynczymi pasemkami warstwy tęczy, które powoli wprowadzają kolor w nasze codzienne czynności. To takie oderwanie od rutyny, która czai się na każdym kroku w tym systemowym świecie. 


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

^^

Jest wiele piosenek, do których mam sentyment. Kiedyś natrafiłam na twórczość Akeboshi'ego i się zakochałam. Zwykle nie przywiązuję wagi do rzeczy lotnych, ale coś zawsze pozostaje w pamięci ^^. Gdy sięgam później myślami wstecz, wówczas okazuje się, że te błahe wydarzenia są najpiękniejszymi wspomnieniami naszej egzystencji. Z małej chmury duży deszcz he he. Mam kilka piosenek, które wiążą się właśnie z takimi chwilami...



sobota, 5 kwietnia 2014

Rozważanko

Mam czasem takie odczucie, że zaczynam zatracać się w tym świecie...
Właśnie, moja osobowość niejako zdąża ku dekadentyzmowi, który jedynie ułatwi sprawę w zatraceniu się w szarym świecie systemowym. Patrzę nieraz na otoczenie i go nie dostrzegam. Wszystko widziałam inaczej jeszcze kilka lat wstecz, a teraz? Teraz tracę wzrok. 
Wiecie, ostatnio zostałam zapytana, czego się obawiam? Chwilę myślałam nad odpowiedzią, która brzmiała: odrzucenie. Chodziło mi o odrzucenie przez bliskie osoby, jak rodzina czy przyjaciele. Niestety zostałam opacznie zrozumiana. Wyszło na to, że boję się odrzucenia przez mężczyznę. Zabawne :). Nie miałam faceta i nadal go nie posiadam, dlatego nawet nie przeszło mi przez myśl to, co wydedukowała osoba pytająca. No cóż, wysłuchałam tego, co miała do powiedzenia, ale nie byłam usatysfakcjonowana, bo nie o to mi chodziło. To poważny błąd, bo nie słuchamy siebie nawzajem i później dochodzi do zgrzytów i nieporozumień.
Kolejnym pytaniem było: jakie są konsekwencje tej obawy? Eh, mój rachunek był i jest prosty. Odrzucenie prowadzi do samotności. Może to mnie pogrążyło? Sama nie wiem, ale w duchu nieźle się uśmiałam, gdy słuchałam wykładu, jaka to jestem jeszcze młoda, a już boję się odrzucenia przez mężczyznę. Rzeczywistość jest taka, że nie obawiam się rzeczy, których nie doświadczyłam, choć strach przed nieznanym owszem miewam. 
Hm, do zgrzytów prowadzą jeszcze stereotypy i odgórne założenia. W moim przypadku zawiniło to, że jestem młodą kobietą, albo i nie. W sumie, sama tego do końca nie wiem. Tak bynajmniej przypuszczam, bo ciężko czasem jest się wdrożyć w czyjeś myśli. I zaczynają się spekulacje, gdybania i Bóg wie co jeszcze. I strach się bać, bo jako marzycielko o dość wysokim stopniu wyobraźni, mam zaskakująco dziwaczne pomysły. No, ale gdyby nie to, pewnie nie byłabym sobą. Każdy ma w sobie coś co go wyróżnia od reszty, ja mam szaloną imaginację, która aktywuje się czasem w złych momentach. Niekiedy mam wrażenie, że za dużo myślę. Jestem ciekawska i ciągle rodzę w mojej głowie przeróżne pytania. Niestety to jest męczące na dłuższą metę, bo non stop czegoś się docieka, a zapytania nie dają spokoju. Powstaje wówczas coś na miarę reakcji łańcuchowej, którą powoduje jedno, niewinne pytanie.


czwartek, 3 kwietnia 2014

Coś tam...


Tak dla odmiany, coś do posłuchania :) No cóż, nie muszę ciągle zamęczać wszystkich swoimi nudnymi i irracjonalnymi przemyśleniami.