Translate

niedziela, 21 lutego 2016

Wyprawa...






 Pierwszy wpis w tym roku he he :P

Sporo się wydarzyło, ale jakoś nie miałam czasu o tym pisać. Oczywiście przemyśleń na temat minionych zdarzeń było i jest multum, ale nie chcę nimi nikogo zadręczać :D
Luty zaczęłam z wykopem. Wybrałam się do Łodzi na koncert zespołu, który wręcz ubóstwiam ^^ Imagine Dragons :D Towarzystwo też miałam doborowe, bo najlepszą kumpelę, więc czego chcieć więcej od życia?

Pomimo długiego oczekiwania i podróży jestem w pełni usatysfakcjonowana tą wyprawą i naładowana pozytywną energią. No cóż, było uczucie niedosytu - chciałoby się by Smoczki zagrały dłużej - ale i tak było niesamowicie! Po prostu petarda.
 
To było niezapomniane wydarzenie mojego życia - w pozytywnym znaczeniu ;) Tłum ludzi wykrzykujący teksty piosenek i zagłuszający mój fałsz - bezcenny. Nigdy nie przypuszczałam, że koncert wywoła u mnie takie emocje. Czułam się jak nastolatka piszcząc i wrzeszcząc wraz z innymi. Do teraz słuchając na przykład "Shots" w głowie wyskakuje mi obraz początku koncertu, gdy zespół wychodził na scenę i zaczął grać ten kawałek. Okrzyk ludzi i uśmiech wokalisty na widok wrzeszczących fanów.
Matko, jakie to było wspaniałe przeżycie :) 
Mój debiut w wydarzeniach tego kalibru. Dotychczas uczestniczyłam w koncertach mało znanych kapel - emocje może były, ale nie na takim poziomie. Jestem dość niska i wręcz tonęłam w tłumie wysokich osób - niektórzy byli jak jakiś mur, a inni jak wieże. Las rąk ze smartfonami w dłoniach - oczywiście nie byłam gorsza :P
Na YouTube można obejrzeć sporo filmików z tego wydarzenia. Ktoś nawet zmontował parę z nich, odtwarzając koncert - świetna robota nawiasem mówiąc ^^

Też nagrałam kilka filmików. Oczywiście nie umywają się z innymi, ale jak dla mnie są spoko :) Do Łodzi wybrałam się wraz z przyjaciółką  - obie uwielbiamy Imagine Dragons - a fakt, iż byli po raz pierwszy w Polsce zadecydował o naszej wyprawie. Mój telefon ma 2 megapiksele, jej chyba 5. Jakość filmików mówi sama za siebie, ale tak czy inaczej stanowią one wspaniałą pamiątkę :) He he
Pewnie piszę chaotycznie, ale nic na to nie poradzę. Ciężko opisać zdarzenie, które nadal wywołuje tak wiele emocji i cieszy na samo wspomnienie. 
6 godzin na twardej podłodze łódzkiego dworca i następne 5 w autobusie. Po powrocie do domu byłam wykończona i obolała, ale było warto! Wybawiłam się jak nigdy dotąd i nikt mi nie wmówi, że popełniłam błąd. (Zniszczone buty też nie stanowią twardego argumentu :P) Wreszcie zrobiłam coś egoistycznego i nie mam wyrzutów sumienia. Zamiast tego cieszę japę słuchając ulubionego zespołu. To świetny sposób na zdystansowanie się do codzienności - robienie rzeczy, które sprawiają przyjemność i bawią. 
A teraz zbieram kasę na Openera :)

niedziela, 11 października 2015

Kilka zdań o mnie...

Czasem myślę, że nie powinnam istnieć. 
Czasem myślę, że nie pasuję do reszty świata.
Czasem nie widzę sensu we wszystkim co robię.
Czasem po prostu chciałabym zniknąć wszystkim z oczu.
Czasem nie potrafię wyrzucić z siebie tego co czuję.
Czasem mam problem z nazwaniem emocji, które tłumię.
Czasem nie umiem określić celu własnej egzystencji.
Czasem próbuję walczyć, choć nie widać perspektyw na zwycięstwo.
A gdy przegrywam, udaję, że to wcale nie jest przekleństwo.
Czasem dźwigam się po ogromnym upadku i zamiast płakać szczerzę się tak bez sensu.
Czasem tęsknię za tym co już dawno uleciało.
Czasem marzę o beztroskiej nicości.
Czasem gubię się w pogoni za przeszłością.
Czasem modlę się do boskiego bytu wbrew własnej woli.
Czasem podświadomie płaczę nad rozlanym mlekiem.
Czasem nie wiem jak zrobić kolejny krok do przodu.
Czasem jak tchórz cofam się o pół krok.
Czasem tracę poczucie bezpieczeństwa.
Czasem boję się groźby samotności.
Czasem chowam głowę w piasek by przeczekać jakiś problem.
Czasem nie mówię co tak naprawdę mnie boli.
Taki ze mnie człowiek w życiowej agonii. 

piątek, 29 maja 2015

Wciąż próbuję udawać kogoś, kim nie jestem. Do takich konkluzji doszłam podczas intensywnego procesu różnych analiz i retrospekcji. Od dziecka starałam się być w porządku i chyba dlatego ciągle wtapiałam się w tłum. Taki pieprzony kameleon z niską samooceną ^^
Kiedyś tego nie dostrzegałam, a raczej nie chciałam tego w sobie zauważać. Często tak bywa, że bagatelizuje się niektóre sygnały pewnych niedociągnięć. Podporządkowanie było mi na rękę? Sama nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie. Z pewnością tak było, ale do czasu. Możliwe, że musiałam do tego dorosnąć. 
Nie można wiecznie uciekać przed samym sobą. W pewnym czasie własna tożsamość daje o sobie znać i nie daje spokoju, męcząc jak gryzące sumienie. - Gutta cavat lapidem non vi, sed saepe cadendo. - Jakoś sentencja Owidiusza  mi pod-pasowała, jeśli chodzi o tę kwestię. "Kropla drąży skałę nie siłą, lecz częstym padaniem" Tak właśnie działa ubiegająca się o uwagę tożsamość. Naciska delikatnie acz w określonym czasie - najczęściej w chwili zwątpienia i wyczerpania umysłu. Gdy nie można znaleźć drogi ucieczki od własnego ego, a wszelkie próby zatajenia okazują się nieskuteczne. Moje zwątpienie doprowadziło mnie do strachu przed tym, kim jestem. Niestety to tylko nikły fragment mojej porypanej osobowości :) 
Ehhhhhhhh... gdyby to było takie proste, jak puzzle o określonej liczbie elementów, które układasz z tym samym rezultatem. No cóż, życie i osobowość to układanka o niewiadomym wyniku. Wciąż coś ulega zmianie. Nie ma ustalonego algorytmu, według którego można przewidzieć pisany na bieżąco scenariusz, kształtujący charakter. Wszelkie nawyki i punkt widzenia nabywamy z czasem. Środowisko jest nieodłącznym czynnikiem wpływającym na nasz odbiór świata. Postrzegam wszystko w subiektywny sposób i jakoś nie potrafię uwierzyć w obiektywizm. Nie można całkowicie odciąć się od własnych odczuć. Na tym chyba zakończę moje rozmyślanie, patrz przynudzanie :)


środa, 8 kwietnia 2015

Święta, święta i po świętach... Tak, temat świąt jest ostatnio czymś irracjonalnym jak dla mnie. Kiedy zmienia się podejście do życia automatycznie dzieje się tak z punktem widzenia. Tak, staram się patrzeć z tej jasnej strony. Zobaczymy co z tym będzie :) Na razie jestem dobrej myśli, a to już jakiś plus ;) Status na dziś: odbijam się od dna i suszę ząbki do innych. No co, od czegoś trzeba zacząć. Na razie niczego nie planuję, bo gdy zwykle to robię, wszystko idzie w czorty. W sumie, jestem dość kiepska w planowaniu. Nawet testy osobowościowe u doradcy zawodowego to wykazały. Jestem kreatywna - owszem, ale z estetyką nie jest już tak świetnie. Trzeba po prostu przymknąć na ten szczególik oko. Tak, to trochę porypane. Mam umysł analityczny i twórczy, ale nie uporządkowany - chaotyczny. Istny paradoks. To dowodzi, że jestem nienormalna he he... Tak, to do mnie pasuje :)
Ostatnio z kumpelą przypomniałyśmy sobie jedną piosenkę, której nadal nie rozumiem. Jest tak irracjonalna, że śmieszy. No, ale czego spodziewać się po dziele komika - ma śmieszyć. I zdaje egzamin - bynajmniej w moim przypadku :D



wtorek, 10 marca 2015

^_^

Tak trochę humorystycznie dzisiaj ^^ Ten kawałek podrzuciła mi niedawno przyjaciółka. Po prostu padłam gdy to zobaczyłam. 



niedziela, 22 lutego 2015

i znowu wątpliwości...

Pogoda zaczyna się poprawiać, a wraz z tym wraca do mnie życie - powiedzmy. Zauważyłam, że ostatnio całkowicie w siebie zwątpiłam. Zawsze wątpiłam, ale nie w tak wielkim stopniu jak teraz. Czyżbym zaliczyła zbyt dużo porażek, że teraz zaczynam się wahać przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji? Sama nie wiem i ta niewiedza mnie przeraża. Ktoś dobrze mi znany powiedziałby, że to życie, które z reguły jest nie do przewidzenia. No tak, czasem warto zabawić się w hazardzistę i zagrać z losem w kości... Mam wrażenie, że poszłam o krok dalej i zamiast w kości zagrałam w rosyjską ruletkę. Niestety w pewnym momencie okazało się, że w tej konkretnej dziurze bębenka znajdował się nabój. Pech czy raczej brutalne przebudzenie zwane rzeczywistością? Raczej to drugie. No nic, życie trwa nadal i trzeba babrać się w tej partyzantce, walcząc o swoje. Tylko czemu to takie trudne? Niby to prosty schemat, jak rzucanie monetą. Podejmujesz decyzję (awers) ponosisz konsekwencje (rewers). Niestety to jest ze sobą zespolone, nieustannie ze sobą implikując. Taki yin i yang życia.
Popełniam błędy, cholernie sporo tych błędów ostatnimi czasy. Czemu chcąc żyć wciąż się potykam? Prosta odpowiedź - taka już jestem, niezdarna. Staram się uczyć na błędach, które popełniam, a jak widać czeka mnie sporo nauki. Przy mojej analitycznej naturze... tak za dużo myślę. 
Zeszłej niedzieli obchodziłam urodziny. Nigdy nie przepadałam za tym dniem, ale zawsze celebruję je z przyjaciółkami. Taka ironia, że wypadają dzień po Walentynkach - a ja nie należę do osób romantycznych. Wspominałam jednak jedne, które zapadły mi w pamięci. Moja babcia zawsze cieszyła się na jakiekolwiek święta członków rodziny. Starała się jakoś je zaakcentować. Pamiętam jak krzątała się przy westfalce i piekła pączki na moje urodziny. Miło czasem powspominać dobre chwile. To jak port, w którym można się zakotwiczyć i przeczekać sztorm zwany kryzysem. Nie mam tych chwil zbyt wiele, dlatego na bieżąco je sobie przypominam, by ich nie zgubić. Przy moim roztargnieniu wszystko jest przecież możliwe. 
Dziś trafiłam w TVP Polonia na koncert 25 lat zespołu T-Love. Dlatego zakończę ten wpis jedną z ich piosenek. 


sobota, 24 stycznia 2015

:(

 Zastanawiające, czemu zawsze jak chcemy coś zrobić dobrze, to wszystko się sypie? Wciąż staram się jakoś żyć, jednak nie jest łatwo. Ciągle coś idzie nie tak, co powoli zaczyna frustrować. Czuję presję czasu, presję życia? Sama nie wiem. W ogóle siebie nie rozumiem!